W poblizu Mandalay sa az cztery byle stolice Birmy. Kazda w swoim czasie starala sie wyroznic czyms od pozostalych. W czasach gdy stolica byla miejscowosc Mingun owczesny wladca postanowil wybudowac njwieksza stupe na swiecie a obok niej dwa najwieksze lwy. Stupy nie dokonczono, lwy sie rozpadly, krol umarl a stolica zostala przeniesiona na drugi koniec Birmy i juz nigdy nie wrocila do Mingun.
My poplynelismy do Mingun zobaczyc te ogronme budowle, droga obowiazkowa dla bialych, rzadowa lodka za odpowiednio wysoka oplate. Pogoda byla wspaniala, i nawet siapiacy deszczyk nam nie przeszkadzal. Rejs lodka po wielkiej rzece rozrzewnil mnie bo przeciez juz dwa lata jak nie bylem na szlaku Narwi i Pisy...
calkiem niezle wygladaja takie lodki z postawionym zaglem
No nic, pozwiedzalismy, zrobilismy pierwsze pamiatkowo - cichowe zakupy, wypilismy piwo z miejscowymi, Dasia pomalowala sobie buzie tak jak to robia tradycyjnie Birmanki, a mi sie udalo cyknac pare fajnych zdjec.
W Birmie poza Mingun maja jeszcze kilka innych najwiekszych rzeczy na swiecie - najwiekszy dzwon (dzwoniacy i nie pekniety jak ten w Moskwie),
spiacy budda, najwieksza zlota pagoda, najwieksza zlota skala... itp. itd...
A w Amarapurze to maja najdluzszy na swiecie most tekowy, po ktorym i ja i Dasia spacerowalismy i podziwialismy popoludniowe okolicznosci przyrody.
Poniewaz miejsce jest juz obrzydliwie komercyjne i uturystycznione , nie czekalismy do tradycyjnego zachodu slonca, tylko spokojnie wrocilismy lokalnym busikiem do Mandalay, by przygotowac sie do kolejnej przygody...
A oto efekt naszej wycieczki do Mingun i Amarapury
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń